Gdzie są najtańsze domy w Polsce w 2025 roku? Analiza rynku
W wirze rosnących cen nieruchomości, marzenie o własnym kącie wydaje się czasem niedostępne dla wielu Polaków. Rynek mieszkaniowy, rozgrzany do czerwoności w dużych miastach, potrafi przyprawić o zawrót głowy. Ale co, jeśli powiemy Ci, że pytanie "gdzie są najtańsze domy w Polsce" nie jest bezzasadne, a realną odpowiedzią na to pytanie jest wskazanie konkretnych regionów kraju, często z dala od największych metropolii, gdzie ceny nieruchomości są znacząco niższe? Istnieją w Polsce miejsca, gdzie upragnione cztery kąty są w zasięgu ręki, oferując zupełnie inną perspektywę niż drogie centra dużych aglomeracji.

Analizując aktualne dane z pierwszego kwartału bieżącego roku, pochodzące z rejestrów cen i wartości nieruchomości, prowadzonych przez starostwa powiatowe i prezydentów miast na prawach powiatu na podstawie aktów notarialnych, wyłania się obraz rynku znacznie bardziej przyjaznego dla budżetu w niektórych obszarach. To właśnie te szczegółowe, lokalne transakcje stanowią podstawę dla median cen, pokazując, gdzie faktycznie dochodzi do sprzedaży lokali mieszkalnych w najbardziej atrakcyjnych cenach. Poniżej przedstawiamy przegląd lokalizacji, które wyróżniają się na tle krajowej średniej, otwierając oczy na możliwości zakupu w segmentach, które mogą wydawać się zaskakująco przystępne.
Lokalizacja | Rodzaj (Powiat/Miasto na prawach powiatu) | Mediana ceny za m² (PLN) |
---|---|---|
Ząbkowicki | Powiat | 3041 |
Pszczyński | Powiat | 3099 |
Wałbrzyski | Powiat | 3289 |
Lęborski | Powiat (nadmorski) | 4405 |
Tychy | Miasto na prawach powiatu | 5342 |
Bytom | Miasto na prawach powiatu | 5448 |
Wałbrzych | Miasto na prawach powiatu | 5731 |
Rybnik | Miasto na prawach powiatu | 6111 |
Prezentowane dane ujawniają, że wbrew powszechnym wyobrażeniom o jednolitym, drożejącym rynku, Polska oferuje znaczną dywersyfikację cenową. Obserwujemy wyraźny kontrast między popularnymi, silnie urbanizowanymi centrami a mniejszymi ośrodkami i powiatami peryferyjnymi. Właśnie w tych drugich, często niedocenianych lokalizacjach, potencjalny nabywca ma szansę znaleźć nieruchomości w cenach, które w największych miastach Polski są już od dawna pieśnią przyszłości. Ta geograficzna specyfika rynku nieruchomości tworzy intrygujący obraz dostępności mieszkaniowej, gdzie decyzja o wyborze miejsca zamieszkania nabiera zupełnie nowego wymiaru ekonomicznego.
Ranking powiatów z najniższymi cenami nieruchomości mieszkalnych
Gdy szukamy miejsc, gdzie marzenia o własnych czterech kątach zderzają się z rzeczywistością cenową w najmniej bolesny sposób, oczywiste staje się, że wzrok należy skierować poza największe metropolie. Analiza medianowych cen transakcyjnych za pierwszy kwartał bieżącego roku wskazuje jasno – najtańsze lokale mieszkalne w kraju, obejmujące zarówno mieszkania, jak i domy, znajdziemy w konkretnych, często nieoczywistych, regionach. To w tych miejscach rynek pierwotny i wtórny wciąż oferuje stawki za metr kwadratowy, które mogą wydawać się reliktem przeszłości w kontekście krajowych trendów wzrostowych.
Absolutnym liderem pod względem niskich cen, według danych z rejestrów, okazał się powiat ząbkowicki, położony w województwie dolnośląskim. Mediana ceny za metr kwadratowy na rynku pierwotnym wyniosła tam jedynie 3041 zł. Czy można w to uwierzyć, gdy średnie ceny w największych miastach kraju szybują znacznie powyżej 10 tysięcy złotych? To właśnie takie dysproporcje rysują pełen obraz polskiego rynku nieruchomości i pokazują, gdzie potencjalny nabywca dysponujący ograniczonym budżetem może zrealizować swoje cele mieszkaniowe bez zaciągania gigantycznych kredytów.
Tuż za ząbkowickim uplasował się powiat pszczyński, z medianą ceny wynoszącą 3099 zł za metr kwadratowy. Położony w województwie śląskim, potwierdza on trend, że to właśnie ten region wiedzie prym, jeśli chodzi o dostępność cenową nieruchomości mieszkalnych na poziomie powiatowym. Analitycy rynku zwracają uwagę, że w czołówce dziesięciu najtańszych powiatów w kraju aż sześć pochodzi właśnie z województwa śląskiego. To znaczące skupisko przystępnych cenowo lokalizacji każe przyjrzeć się temu regionowi z większą uwagą.
Co stoi za tak niskimi cenami w województwie śląskim? Częściowo może to wynikać ze specyfiki regionalnego rynku pracy, uwarunkowań historycznych związanych z restrukturyzacją przemysłu ciężkiego, a także być może mniejszej presji migracyjnej ze strony poszukujących pracy czy studentów w porównaniu do metropolii takich jak Warszawa czy Kraków. Jednak dla osób, które szukają spokojniejszego życia lub pracy zdalnej, powiaty śląskie takie jak pszczyński, czy też miasta na prawach powiatu w tym regionie (o czym szerzej w dalszej części), stanowią realną alternatywę.
Niskie ceny nie są domeną wyłącznie Śląska. Jak już wspomniano, Dolny Śląsk również ma swoje przystępne cenowo "perełki". Poza najtańszym w zestawieniu powiatem ząbkowickim, na uwagę zasługuje także powiat wałbrzyski, gdzie przeciętna cena za metr kwadratowy kształtowała się na poziomie 3289 zł. Wałbrzych i okolice, podobnie jak część Śląska, mierzyły się w przeszłości z wyzwaniami ekonomicznymi, co mogło wpłynąć na niższe wyceny nieruchomości w porównaniu do bardziej dynamicznych regionów kraju.
Ciekawym, wręcz zaskakującym wyjątkiem w tym zestawieniu jest jeden z powiatów nadmorskich. Choć ogólnie przyjęło się, że wybrzeże Bałtyku to synonim horrendalnie wysokich cen nieruchomości, zwłaszcza w popularnych miejscowościach turystycznych, dane pokazują, że i tam można znaleźć wyjątki. Analitycy wskazują, że jeśli ktoś marzył o zakupie tanie mieszkanie czy dom blisko morza, to spośród nadmorskich powiatów najtańszej było w lęborskim, z medianą ceny 4405 zł za metr kwadratowy na rynku pierwotnym. Powiat ten obejmuje nie tylko Lębork, ale także mniejsze miejscowości i tereny wiejskie, co wpływa na uśrednioną cenę.
Jednak lęborski to rzeczywiście anomalia, wyjątek potwierdzający regułę. Główny trend cenowy nad polskim morzem jest odwrotny. Analiza rynku ujawnia, że aż sześć z dziesięciu najdroższych powiatów w Polsce w pierwszym kwartale tego roku to właśnie powiaty zlokalizowane nad morzem, co tylko podkreśla, jak bardzo wyróżnia się Lębork na tym tle. Ta anomalia może być efektem specyfiki lokalnego rynku – być może mniejszej popularności wśród masowych inwestorów, odmiennej struktury urbanistycznej czy gospodarczej w porównaniu do typowo turystycznych "potentatów".
Spoglądając na mapę Polski przez pryzmat cen nieruchomości, szybko dostrzegamy, że dostępność mieszkaniowa często idzie w parze z mniejszym zagęszczeniem ludności i nieco innymi możliwościami zawodowymi na miejscu. Te powiaty z niskimi cenami stanowią realną szansę dla osób, które mogą pozwolić sobie na elastyczność geograficzną – czy to dzięki pracy zdalnej, czy też dzięki gotowości do dojazdów do pracy w pobliskich, większych ośrodkach. Oferują one nie tylko niższy próg wejścia na rynek nieruchomości, ale często także inny standard życia – więcej przestrzeni, ciszy i bliskości natury w cenie, która w Warszawie czy Trójmieście wystarczyłaby na mikrokawalerkę.
Nie można zapomnieć o potencjale inwestycyjnym. Choć celem artykułu nie jest promowanie konkretnych ofert, ekspercka analiza skłania do przemyśleń: czy zakup nieruchomości w tak tanich regionach to tylko rozwiązanie mieszkaniowe, czy także lokata kapitału? Dynamika cen w tych powiatach może być mniej spektakularna niż w metropoliach, ale niski punkt wejścia zmniejsza ryzyko i może z czasem przynieść satysfakcjonujący zwrot, zwłaszcza jeśli region zacznie zyskiwać na atrakcyjności z innych względów – rozwoju infrastruktury czy migracji ludzi zmęczonych życiem w droższych, zatłoczonych miastach. Jest to gra, która w pewnych przypadkach, wydaje się być warta świeczki.
Analiza demograficzna często koreluje z rynkiem nieruchomości. Powiaty z najniższymi cenami to nierzadko miejsca, gdzie odnotowuje się ujemny bilans migracji lub starzenie się społeczeństwa. To smutny, aczkolwiek realistyczny aspekt, który również wpływa na ceny. Mniejszy popyt, mniejsza presja na ceny. Dla kupującego to oczywiście korzystne. Dla lokalnych społeczności – wyzwanie. Jednak dla osoby planującej przyszłość, posiadanie domu czy mieszkania za ułamek ceny miejskiej daje swobodę i elastyczność, pozwalając skupić się na innych aspektach życia, bez pętli gigantycznego kredytu na lata.
Podsumowując ranking, jasno widać, że Polska nadal oferuje kieszenie przystępności na rynku nieruchomości. Wystarczy tylko wiedzieć, gdzie szukać i być gotowym spojrzeć poza utarte szlaki i najbardziej oczywiste lokalizacje. To właśnie w takich powiatach jak ząbkowicki, pszczyński czy wałbrzyski, a także w nieoczywistym lęborskim, znajdujemy odpowiedź na pytanie o najtańsze domy i mieszkania, dając nadzieję na własny kąt szerokiej grupie Polaków.
Co można kupić w najtańszych regionach? Porównanie metrażu
Największe miasta Polski kuszą perspektywami zawodowymi, edukacyjnymi i kulturalnymi, ale cena za życie w nich, mierzona kosztem nieruchomości, potrafi skutecznie ostudzić entuzjazm. Wyobraźmy sobie sytuację: młoda osoba lub para, chcąca zainwestować swój kapitał lub uzyskać kredyt na pierwszą nieruchomość. Z realistycznym budżetem, powiedzmy na poziomie pozwalającym na zakup 30-metrowej kawalerki w dużym mieście (gdzie cena za metr kwadratowy potrafi sięgać kilkunastu, a nawet ponad dwudziestu tysięcy złotych). 30 metrów kwadratowych – to zazwyczaj jeden pokój z aneksem kuchennym i łazienka, czyli minimum przestrzeni do życia.
Teraz przenieśmy tę samą kwotę pieniędzy, którą trzeba by wydać na tę kawalerkę w drogiej lokalizacji, do regionów z czołówki naszego rankingu najtańszych powiatów. Analiza porównawcza dokonana przez ekspertów rynkowych jest tu porażająca i budująca jednocześnie. Główny analityk, opierając się na danych GUS, zwrócił uwagę, że w cenie 30-metrowej kawalerki w miejscu o wysokich cenach, można w powiatach takich jak ząbkowicki czy pszczyński kupić odpowiednio 113 m² i 111 m² powierzchni mieszkalnej! To nie literówka. Sto trzynaście i sto jedenaście metrów kwadratowych! Ta różnica w metrażu jest dosłownie przepaścią.
Co oznacza zakup 111 czy 113 metrów kwadratowych w powiatach, gdzie mediana ceny za m² wynosi około 3000-3100 zł? To nie jest małe mieszkanie. W tej cenie i przy takim metrażu można już myśleć o zakupie solidnego domu jednorodzinnego, być może starszego, wymagającego remontu, ale oferującego niezależność, działkę i przestrzeń, której próżno szukać w miejskim bloku. Można też pozwolić sobie na bardzo duże mieszkanie – czteropokojowe, z osobną kuchnią, balkonem, dwoma łazienkami, komfortowe nawet dla rodziny z dziećmi.
Porównanie jest brutalnie proste: za tę samą kwotę masz do wyboru albo malutką przestrzeń w tętniącym życiem, ale drogim centrum, albo kilkukrotnie większą przestrzeń życiową w regionie o niższej gęstości zaludnienia i spokojniejszym rytmie życia. To nie tylko kwestia komfortu fizycznego. To także kwestia komfortu psychicznego, możliwości prowadzenia własnych pasji (warsztat, pracownia w domu), posiadania przestrzeni do pracy zdalnej, możliwości założenia ogródka czy po prostu swobodnego oddychania bez uczucia, że żyje się na minimalnej dostępnej powierzchni.
Kupując dom o powierzchni 113 m² w powiecie ząbkowickim, w cenie, za którą w Warszawie kupiłoby się kawalerkę, zyskuje się nie tylko metraż. Zyskuje się inną jakość życia. Cisza, często większa prywatność, możliwość obcowania z naturą na co dzień, brak problemów z parkowaniem. Oczywiście, pojawiają się inne wyzwania – dłuższy dojazd do dużych miast (jeśli praca tego wymaga), często ograniczona oferta kulturalna czy rozrywkowa na miejscu, czasami uboższa infrastruktura. Ale dla wielu ludzi, szczególnie na pewnym etapie życia – rodziny z małymi dziećmi, osoby pracujące zdalnie, emeryci – te wady mogą być mniej istotne niż nieosiągalna cena metrażu w metropolii.
Dodatkowo, większy metraż w niższej cenie otwiera drzwi do możliwości, które w droższych lokalizacjach są zablokowane przez koszt. Mowa tu na przykład o możliwości rozbudowy domu, wydzielenia części pod wynajem (jeśli lokalne przepisy i rynek na to pozwalają), czy po prostu stworzenia domu dostosowanego idealnie do własnych potrzeb, bez konieczności pójścia na kompromisy podyktowane horrendalną ceną każdego dodatkowego metra kwadratowego.
Analityczne spojrzenie na rynek nakazuje jednak zasygnalizować, że niższa cena często może oznaczać konieczność poniesienia dodatkowych nakładów. Nieruchomości w regionach z niższymi cenami transakcyjnymi, zwłaszcza domy, to często budynki starsze, wymagające remontu generalnego, wymiany instalacji, ocieplenia. Koszt takiego remontu może być znaczący i należy go uwzględnić w kalkulacji. Niemniej jednak, nawet doliczając koszt gruntownego odświeżenia czy modernizacji, łączna suma wydatków często nadal okazuje się niższa niż cena zakupu gotowej do zamieszkania, ale kilkukrotnie mniejszej nieruchomości w topowych lokalizacjach.
Historie z życia wzięte potwierdzają te obserwacje. Wiele osób decyduje się na strategiczny ruch – sprzedaje drogie, małe mieszkanie w dużym mieście i za uzyskane środki kupuje dom na wsi lub w mniejszym miasteczku w regionie o niskich cenach. Pozwala im to nie tylko zyskać przestrzeń, ale często także uwolnić część kapitału lub całkowicie pozbyć się kredytu. To jest namacalny przykład tego, jak dysproporcje cenowe kreują nowe możliwości i zmieniają plany życiowe Polaków.
Podsumowując kwestię metrażu, wnioski są jednoznaczne. Różnica w możliwościach zakupu nieruchomości między najdroższymi i najtańszymi regionami jest dramatyczna i fundamentalnie zmienia perspektywę nabywcy. Za tę samą cenę, w jednych miejscach kupujesz symbol statusu na kilku metrach kwadratowych, w innych – realną przestrzeń do życia, rozwoju i budowania przyszłości na kilkukrotnie większej powierzchni. To argument, którego w analizie rynku nieruchomości nie da się przecenić.
Ceny w miastach na prawach powiatu a okoliczne gminy
Tradycyjnie uważa się, że nieruchomości w centralnych częściach miast są najdroższe, a ceny maleją w miarę oddalania się od centrum, w kierunku przedmieść i ościennych gmin. Jednakże, analiza rynku nieruchomości w kontekście miast na prawach powiatu, zwłaszcza w regionach charakteryzujących się ogólnie niższymi cenami transakcyjnymi, dostarcza interesujących danych, które nie zawsze wpisują się w ten prosty schemat. W województwie śląskim, regionie z największym zagęszczeniem najtańszych powiatów, kilka miast na prawach powiatu również odnotowuje mediany cen zaskakująco niskie w porównaniu do innych dużych ośrodków miejskich w kraju.
Z danych wynika, że w pierwszym kwartale bieżącego roku, spośród miast na prawach powiatu w województwie śląskim, najniższe ceny transakcyjne za metr kwadratowy odnotowano w Tychach (5342 zł/m²), Bytomiu (5448 zł/m²), Wałbrzychu (5731 zł/m² – choć geograficznie Dolny Śląsk, dane są często agregowane dla tego typu jednostek) i Rybniku (6111 zł/m²). To stawki, które w kontekście miast tej wielkości i znaczenia w skali kraju są bardzo konkurencyjne i stanowią kuszącą alternatywę dla tych, którzy poszukują miejskich udogodnień, ale nie chcą lub nie mogą pozwolić sobie na ceny warszawskie czy krakowskie.
Co sprawia, że te konkretne miasta na prawach powiatu mają stosunkowo niskie ceny? To zjawisko jest złożone. Po pierwsze, struktura urbanistyczna i typ zabudowy. W wielu z tych miast dominuje starsza zabudowa wielorodzinna (np. bloki z wielkiej płyty), która naturalnie osiąga niższe ceny transakcyjne niż nowoczesne budownictwo czy kamienice w prestiżowych lokalizacjach. Po drugie, dziedzictwo przemysłowe. Miasta takie jak Bytom czy Wałbrzych mierzyły się w przeszłości z wyzwaniami związanymi z transformacją gospodarczą, co mogło długoterminowo wpłynąć na postrzeganie ich atrakcyjności i dynamikę cenową. Niemniej jednak, obecnie przechodzą one rewitalizację i rozwój, co czyni je potencjalnie interesującymi rynkami.
Analizując sytuację tych miast w porównaniu do otaczających gmin, sytuacja bywa niejednorodna i często zależy od konkretnego sąsiedztwa. Generalnie, ceny nieruchomości w gminach bezpośrednio przylegających do dużego miasta mogą być wysokie, jeśli oferują one dobrą komunikację z centrum (np. Szybka Kolej Miejska, rozbudowana sieć dróg), atrakcyjne tereny zielone czy nowoczesną zabudowę jednorodzinną (często budowaną przez osoby przenoszące się z miasta w poszukiwaniu spokoju). Jednakże, w przypadku miast takich jak Bytom, ze specyficznym rynkiem postindustrialnym, ceny w samym mieście mogą być porównywalne lub nawet niższe niż w niektórych pobliskich, mniejszych ośrodkach o odmiennym charakterze (np. z nowszym budownictwem jednorodzinnym).
Wałbrzych, jako miasto na prawach powiatu na Dolnym Śląsku, również pokazuje tę tendencję niskich cen. Podobnie jak w Bytomiu, duży udział starszej zabudowy i historia regionu wpływają na medianę cen. Wokół Wałbrzycha znajdują się zarówno gminy górskie, jak i tereny bardziej rolnicze, a ich rynek nieruchomości ma zupełnie inną specyfikę. Porównanie cen pomiędzy Wałbrzychem a np. podwałbrzyskimi gminami z rozwiniętą turystyką agroturystyczną czy nowym budownictwem podmiejskim wymagałoby głębszej analizy konkretnych rynków, ale fakt niskiej ceny w samym Wałbrzychu jest dla wielu zaskoczeniem.
Przypadek Tychów na Śląsku jest nieco inny. To miasto młodsze, planowane i budowane w drugiej połowie XX wieku, z silnym zapleczem przemysłowym (motoryzacja). Mimo to, ceny transakcyjne utrzymują się na relatywnie niskim poziomie w porównaniu do innych miast regionu jak Katowice czy Gliwice, choć wyższym niż w Bytomiu czy Wałbrzychu. To pokazuje, że nawet w ramach jednego województwa, miasta na prawach powiatu różnią się od siebie dynamiką i specyfiką rynku nieruchomości, często oferując mieszkania w cenach, które czynią je bardzo konkurencyjnymi w regionie i w kraju.
Rybnik, kolejne miasto na prawach powiatu na Śląsku, z medianą ceny nieco powyżej 6000 zł/m², również wpisuje się w trend miast regionalnych oferujących dostępność cenową. Jego położenie w Rybnickim Okręgu Węglowym i rozbudowana infrastruktura miejska sprawiają, że jest to atrakcyjne miejsce do życia, a jednocześnie ceny nieruchomości pozwalają na znacznie większy metraż w porównaniu do zakupu w Krakowie czy Wrocławiu za tę samą kwotę. Porównanie z gminami okolicznymi tutaj też jest złożone – część gmin Rybnickiego Okręgu Węglowego ma podobną strukturę rynku, podczas gdy inne, bardziej zielone czy z lepszymi połączeniami komunikacyjnymi z metropolią śląską, mogą mieć ceny wyższe lub bardzo zróżnicowane w zależności od lokalizacji.
Generalna lekcja płynąca z analizy cen w tych miastach na prawach powiatu jest taka: etykieta "miasto" nie zawsze równa się "drogie". Istnieją w Polsce ośrodki miejskie, które z różnych przyczyn – historycznych, ekonomicznych, urbanistycznych – oferują nieruchomości w cenach znacząco niższych od średnich krajowych czy regionalnych dla dużych miast. Dla kogoś, kto potrzebuje dostępu do miejskiej infrastruktury, komunikacji miejskiej, szkół, przedszkoli, a jednocześnie szuka segment niskich cen, miasta takie jak Tychy, Bytom, Wałbrzych czy Rybnik stanowią bardzo realną i wartą rozważenia opcję, która może okazać się znacznie bardziej dostępna niż poszukiwania w przylegających, ale modnych podmiejskich gminach, gdzie nowe budownictwo możewindować ceny.
Perspektywa eksperta jest jasna: nie można generalizować, że miasta na prawach powiatu zawsze będą droższe od otaczających gmin. To zależy od konkretnego miasta, jego specyfiki, jakości infrastruktury, perspektyw rozwoju i struktury demograficznej. Jednakże, fakt, że w czołówce najtańszych lokalizacji w kraju pojawiają się także ośrodki miejskie (jak widać na przykładzie Śląska czy Wałbrzycha) jest sygnałem, że okazyjne ceny nieruchomości są dostępne nie tylko na głębokiej prowincji, ale także w miejscach z rozbudowanymi funkcjami miejskimi. Kluczem jest dokładna analiza lokalnego rynku i zrozumienie czynników kształtujących ceny w danej okolicy, a nie tylko ślepe podążanie za stereotypami cenowymi.
Z punktu widzenia osoby poszukującej mieszkania, te miasta oferują interesujący kompromis: dostęp do miejskich udogodnień przy znacznie niższym koszcie zakupu nieruchomości niż w największych aglomeracjach. To może być idealne rozwiązanie dla rodzin, osób starszych, czy tych, dla których priorytetem jest posiadanie własnego M bez gigantycznego długu, nawet kosztem zamieszkania w mieście, które nie ma statusu "modnej" metropolii. Każde z tych miast ma swoją unikalną tożsamość i specyfikę rynku nieruchomości, a szczegółowe badanie ofert wewnątrz tych ośrodków może ujawnić dalsze zróżnicowanie cenowe w zależności od dzielnicy czy typu budynku.
Warto również zastanowić się nad przyszłością tych rynków. Czy niskie ceny w tych miastach to pułapka? Czy stagnacja oznacza brak potencjału wzrostu wartości nieruchomości? Niekoniecznie. Wiele z tych ośrodków inwestuje w rewitalizację, poprawę jakości życia, tworzenie nowych miejsc pracy, zwłaszcza w sektorach usługowych i nowoczesnych technologiach. To może stopniowo zwiększać ich atrakcyjność, przyciągać nowych mieszkańców i tym samym wpływać na ceny nieruchomości. Zakup w takim miejscu, mimo niższej ceny początkowej, może okazać się rozsądną inwestycją długoterminową, zwłaszcza jeśli miasto z sukcesem odnajdzie się w nowej, poprzemysłowej rzeczywistości gospodarczej. W takich przypadkach, dzisiejsze niskie ceny mogą z czasem zyskać na wartości.
Dla porównania, i aby uzmysłowić sobie skalę różnicy, mediany cen w największych miastach na prawach powiatu w Polsce, takich jak Warszawa, Kraków, czy Gdańsk, wielokrotnie przekraczają stawki notowane w Tychach czy Bytomiu. Nawet jeśli w okolicznych gminach pod Warszawą czy Krakowem można znaleźć nieco niższe ceny niż w centrach tych metropolii, to i tak są one zazwyczaj wielokrotnie wyższe niż mediany w najtańszych miastach na prawach powiatu w Polsce. To pokazuje, że poszukiwanie "taniego domu" czy "taniego mieszkania" w Polsce wymaga często spojrzenia na mapę kraju zupełnie od nowa, ignorując stereotypy i skupiając się na danych statystycznych potwierdzających istnienie regiony z niższymi cenami transakcyjnymi, zarówno na poziomie powiatów, jak i wybranych miast.